Posty

15. Nauczyciel płaczu

Wróciłam do obozu w skale i zastanawiałam się co dalej. Gdzie iść. Przeglądałam rzeczy dziadka poszukując wskazówek. Musi coś tu być. No musi… Znalazłam!! Elegancki notesik. Otworzyłam a nagły podmuch wiatrów przewróciły kartki i zaczęłam czytać na głos wklejone do notesu listy. “Drogi przyjacielu, Nie gniewaj się proszę gdy przeczytasz te słowa. Mam poważne podstawy by sądzić, że jest wśród was zdrajca. Nie jesteście bezpieczni. Nasi informatorzy donoszą o przegrupowaniu sił Lewiatana w Szkocji. Wydaje mi się, że nie możesz dłużej czekać. Wiem, że Twoja wnuczka jest za młoda, ale bez odpowiedniej wiedzy i ochrony Wilków Światła jest już martwa. Wpadnij też do mnie jeśli będziesz miał odrobinę czasu. Jesień spędzam w zamku na Północy gdzie tyle balowaliśmy za młodu. Aura tego miejsca sprzyja medytacji i wyciszeniu.” Dalej list jest nieczytelny. Są koło niego też różne zdjęcia i obrazki. Zamek na nich wygląda znajomo. Spakowałam do walizki śpiwór i namiot i wyruszyłam co s

14. Odłamek człowieka

Rano wstałam ze swojego śpiwora i zastanawiałam się gdzie się umyję. Po chwili zauważyłam że D zadek patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami i smęci pod nosem. Wstawaj idziemy coś trenować. Ale dziadku, ja poległam, ni umiem rzucać… Nie ma znaczenia. Może to i lepiej. - Dziwnie potrząsał głową jakby jakaś siła szarpała go za mocno przerzedzone włoski. Wziął swoją dzidę i wyszedł przed jaskinię. Wyprostował się, garb znikł. Był z tego głośny trzask odbijający się echem po korytarzach jaskinii. Poszłam za nim na brzeg morza. Wysokie fale biły o klif złowrogo mrucząc. Uklęknij na brzegu skały i zamknij oczy. - uklękłam. - Co widzisz? Widzę… - Zobaczyłam jak dziadek wbija mi włócznię w plecy. Natychmiast wstałam, zrobiłam unik i cudem unikłam śmierci z rąk własnego Dziadka Barnaby. Dziadek zaatakował ponownie a ja lekko odskoczyłam. Jakbym całe życie to trenowała. Nie uciekniesz. - powiedział spokojnie - Nie dasz rady. To koniec. Uchyliłam się przed serią szybkic

13. Narzędzie pracy

Wędrowaliśmy po spowitych mgłą bezdrożach szkockich wrzosowisk. Po tygodniu dotarliśmy do jaskinii gdzie jak dziadek mówił… Nocowałem tu kiedyś. Zostawiłem tu trochę broni. Mogliśmy zabrać coś z domu. Coś z tego co mieli Two znajomi, Lewiatani albo karabiny ojca... Nie potrzebujemy tamtego złomu. Dziś zaczniesz naukę walki tym. - kopnął w ścianę, która była pomalowaną dyktą. Za nią był korytarz z mnustwem broni na ścianach. Śniące miecze, szable, topory i pawęże. Po drugiej stronie wisiały łuki i kusze, a w głębi korytarza noże do rzucania i sztylety. Ja się nigdy nawet nie biłam. - wyrzekłam lekko przesraszona - Wszystcy mnie lubią i nie musiałam… Nie musisz dużo umieć. Poznasz podstawy. Musisz  poznać. Jesteś wojowniczką Światłą. Kiedy zaczniesz uwalniać swoją moc wybierzesz swoją broń a ona wybierze Ciebie. Wtedy ona będzie walczyć za ciebie. Nie przegrasz jeśli nie wypuścisz broni z rąk. Aaa… - Rozdziawiłam się z zdziwienia. Byłam pełna nadzieji że wszystko fajni

12. Trumna bez domu

To ręka Dziadka trzymała mnie za twarz, podnosi i potrząsa. W drugiej dłoni trzyma zakrwawiony miecz. Wogóle cały jest od krwi. Cały salon ocieka różnymi odcieniami krwi. Wszystcy leżą martwi. Wojownicy światła i wyznawcy Cktuluh. Leżą teraz z ich ciał płyną we wszystkie strony stróżki czerwonego płynu. Dobrzy i źli równi wobec śmierci. Na żyrandolu zwisa kawałek jednego z najeźdźców. Niedaleko mnie leży też jakaś ręka. Byćmoże należała do ów kawałek z żyrandola. Zpójż na mnie … Ile krwi. Ludzie mają w sobie tyle krwi… Patrz na mnie, cholero… Jak pięknie wyglądałby koncert Tila w takiej scenerii. Patrz !!! na !!! mnie !!! Tak dziadku. - zrozumiałam co do mnie mówi. Musimy uciekać. Oni wszystcy nie żyją. Tylko my zostaliśmy. W nas ostatnia nadzieja. - mówił nerwowo, krótkimi urywanymi zdaniami. Miałam sen.... Idź do pokoju i spakuj jakieś ubrania. Trochę ciepłych i trochę chłodnych. Nie wiem w jakich miejscach nam przyjdzie nocować. - Widziałam szaleństwo i p

11. Jedwabiste otchłanie

We śnie widzę tęczę. Zjeżdżam po niej do jeziora.Jestem rybą. Pływam wśród wodorostów. Wciąż podąża za mną dziwny podwodny cień. Uciekam przed nim. Widzę jak cień morduje inne rybki. Cień jest coraz bliżej. Ratunku! Coś mnie złapało. To boli. Wilk złapał mnie i wyciągnął z wody. Podrzucił mnie i rzucił na kamienie. Duszę się… Przestałam się dusić. Dlaczego? Już przestałam być rybą, jetem małym wilczkiem. Rosnę jestem dorosła. Wokół mnie stoi stado białuch wilków. Biegnę z nimi wzdłuż zbocza. Omijaliśmy drzewa i głazy. Ziemia zaczyna się zapadać a my biegniemy, uciekamy przed rumowiskiem. Inne wilki przekazują mi swoją moc i zmieniam się w sokoła. Jestem piękna. Moje białe pióra podkreślają mój blask. Coś mnie zatrzymało. Czuję jakąś dłoń a twarzy.

10. Wilki swiatła

Na obiad wpadnie kilku moich znajomych - oświadczył Dziadek Barnaba. Tata, który właśnie wchodził do domu zawrócił i wyszedł. Wsunął jeszcze głowę przez szparę w drzwiach i zapytał - Kilku? Dwudziestu sześciu. Wracaj! Przyniesiesz krzesła ze strychu. Ja pierrr..... - przerwał tata widząc, że schodzę ze schodów z góry na dół. - rrrwsze już zniosłem rano dokończył bez sensu. W tym momencie do salony weszła mama ze słowami na ustach - Dlaczego tatuś wcześniej nic nie mówił, coś by się naszykowało, a tak wszystko na ostatnią chwilę.  Długo zostaną? To znaczy czy dziś wyjadą, bo pokoje gościnne są nienaszykowane. Z resztą tam się mieści góra dziesięć osób. A reszta? Te 16? Może w hotelu w mieście, ale to też trzeba było wcześniej zająć. A teraz… Dobrze będzie. Wyjedziemy przed nocą. Wyjedziemy? Ale ja kto tak? ledwo tatuś przyjechał i wyjeżdża? Robotę mamy pilną i nie podlega dyskusji. Ding dong - rozległo się bimbanie u drzwi. Podbiegłam i otworzyłam. Spodzi

9. Coś pierwszego

Wyszłam z domu nic nie mówiąc rodzicom. Prześlizgnęłam się przez korytarz i wyszłam bezdźwięcznie na zewnątrz. Pień wyglądał upiornie o północy. Musiałam uważać, żeby nie nadziać się na wystające ostrze korzenie dwu stu letniego niegdyś drzewa. Poczułam dym Bezmyślnie pobiegłam w jego stronę. Oto dziadek stał z chochlą nad gigantycznym kociołkiem na palenisku z drewna i kamieni Rozumem, to jakiś rytuał, a ja jestem tak nieodpowiednio ubrana. Mam na sobie tylko piżamkę w kucyki. A dziadek ubrany był w długą złotą szatę ze złoconymi runicznymi napisami. Śpiewał niezrozumiałe pieśni i puszczał z kociołka dym co co kilka chwil zmieniał kolor. Kiedy zrobił się czerwony splunął do środka. Ogień zgasł, ale zrobiło się jakby jaśniej. Teraz dopiero widziałam, że dziadek miał na twarzy kamienną maskę pół człowieka, pół wilka. Na dnie kociołka znajdowało się kilka kropli, które przelał do kieliszka i wręczył mi mówiąc - Pij, cholero, pij na zdrowie. - i uśmiechnął się serdecznie. Napój pac